niedziela, 27 listopada 2016

Recenzja #48 Historia o wychodzeniu z szafy

TYTUŁ: Simon oraz inni homo sapiens
TYTUŁ ORYGINAŁU: Simon vs. the Homo Sapiens Agenda
AUTOR: Becky Albertalli
WYDAWNICTWO: Papierowy Księżyc
ILOŚĆ STRON: 301
CENA OKŁADKOWA: 36,90zł
NARRACJA: Pierwszoosobowa
  Jest to chyba jedna z tych książek, po które sama bym nie sięgnęła. Dlaczego więc ją przeczytałam? Dzięki koleżance, która mi ją pożyczyła. I wiecie co? Nie żałuję.
To bardzo denerwujące, że heteroseksualizm jest orientacją domyślną (tak samo zresztą jak biały kolor skóry), a jedyni ludzie, którzy muszą myśleć o swojej tożsamości to ci, którzy do niej nie należą. Hetero też powinni mieć swój coming out, a im bardziej żenujący i wstydliwy, tym lepiej. Zakłopotanie powinno być elementem koniecznym.
   Ukrywający swoją orientację seksualną szesnastoletni Simon Spier uważa, że miejsce dramatów jest na scenie teatralnej. Jednak kiedy napisana przez niego wiadomość mailowa wpada w niepowołane ręce, pojawia się ryzyko, że jego wielki sekret ujrzy nagle światło dzienne. Simon pada ofiarą szantażu: jeśli nie zostanie swatem dla klasowego błazna, Martina, wszyscy dowiedzą się, że jest gejem. A co gorsza, w niebezpieczeństwie znajdzie się także Blue, chłopak, z którym Simon wymienia maile.
  W wąskiej grupce przyjaciół Simona pojawiają się coraz częstsze spięcia, korespondencja mailowa z Blue z każdym dniem robi się coraz gorętsza, a spokojne dotąd życie Simona zaczyna się dziwnie komplikować. Niechętny wszelkim zmianom chłopak musi znaleźć sposób na wyjście ze swojego bezpiecznego kokonu, zanim zostanie z niego brutalnie wypchnięty – i to tak, żeby nie zrazić do siebie przyjaciół, uniknąć kompromitacji i nie zepsuć tego, co rodzi się między nim a najcudowniejszym i najbardziej tajemniczym chłopakiem, jakiego dotąd spotkał.

Fabuła według mnie nie jest nie wiadomo jak wciągająca, lecz plusem jest, że wcześniej nie spotkałam się jeszcze z taką historią.
  Uważam, że ta powieść jest idealna na jesienne wieczory. Z jednej strony można się przy niej wyluzować, ale z drugiej skłania do przemyśleń.
  Bardzo ciężko odwzorować okres dojrzewania w książkach bez przekoloryzowania, ale pani Albertalli się to udało. Gratulacje😊
Ludzie rzeczywiście są jak domy o wielkich pokojach i mikroskopijnych oknach. Może to i dobrze, bo dzięki temu nie przestajemy siebie zaskakiwać.
  Jeśli chodzi o bohaterów, to mam do nich neutralny stosunek. Ale jeśli miałabym wybrać jakiegoś faworyta, to myślę że byłaby to Nora, czyli siostra Simona. Nieśmiała, a jednocześnie buntownicza. Natomiast najbardziej utożsamiłam się z Leą, przyjaciółką Simona.
  Ogółem mówiąc o postaciach, myślę że autorka bardzo dobrze poradziła sobie z ich wykreowaniem. Każdy ma swój własny charakter i wyróżnia się na tle innych, dzięki czemu łatwo było ich wszystkich zapamiętać😀
Blue mówił o oceanie oddzielającym ludzi. I że w tym wszystkim chodzi o to, by znaleźć brzeg, do którego warto będzie dopłynąć.
FABUŁA 4/5
 Bardzo mi się podobała, lecz nie wciągnęłam się tak bardzo jak bym chciała. I niestety, ale przez cały okres czytania, czułam się jakbym oglądała wszystko z za szyby, zamiast brać udział w wydarzeniach.

POSTACIE 4/5
  Jak już powiedziałam, mam do nich neutralny stosunek. Z żadnym niestety się nie związałam

OPRAWA GRAFICZNA 5/5
   Nawet jeśli nie przepadam za czerwonym, to uważam, że okładka bardzo dobrze oddaje ducha książki. Ahh no i w środku bardzo fajne jest to, że jest inna czcionka w listach, a inna w zwykłym tekście.

STYL AUTORA 5/5
   Myślę że styl Becky można porównać do Rainbow Rowell. Jest bardzo prosty, a w połączeniu z tą opowieścią o Simonie, historia jest niesamowicie słodka i urocza.

WYNIK 18/20
Jak sami widzicie, warto sięgnąć po tą pozycję😉 Myślę że nic więcej nie trzeba tu dodawać.

Nutka na dzisiaj ---> O, Matko! by Organek. Polecam!💖

Do zobaczyska!
*Just Mary*

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka