niedziela, 17 kwietnia 2016

Recenzja #33 Wracamy do Programu

TYTUŁ: Kuracja Samobójców
TYTUŁ ORYGINAŁU: The Treatment
AUTOR: Suzanne Young
WYDAWNICTWO: Feeria Young
ILOŚĆ STRON: 448
CENA OKŁADKOWA: 39,90zł
CYKL: Program (tom 2)

  Cześć i czołem ludziki! Na samym początku powiem, że nie jestem zwolenniczką pisania recenzji kontynuacji jakiejś serii. Uważam, że wtedy wypływa stanowczo zbyt dużo spojlerów, przez co automatycznie odechciewa się sięgnąć po następną część. Lecz w tym wypadku musiałam zrobić wyjątek. A dlaczego? Cóż, zapraszam do czytania dalej.
Ludzie są okrutnymi istotami. Jeśli nie umiemy czegoś objąć rozumiem, zaczynamy w to ingerować, aż w końcu to niszczymy.
  Jeśli interesuje Was również, co uważam o poprzedniej części to śmiało [kliknij]

 Sloane i James podjęli próbę ucieczki przed chorobą i przed leczeniem, ale okazało się to trudniejsze, niż przypuszczali.
 Teraz, dołączywszy do grupy buntowników, muszą uważać na to, komu będą ufać, szukając sposobów na obalenie programu oraz powstrzymanie epidemii. 
 Trudno się jednak działa, gdy pamięć świeci białymi plamami.
 Jak ją odzyskać? Jest pomysł - ale ryzykowny.

Zacznijmy od fabuły. Jedynym powodem, dla którego skończyłam tę książkę, była właśnie ciekawość 1. jak się to wszystko zaczęło, 2. jak to się skończy.
 Plusem jest to, że dużo się dzieje, chociaż nie miałam też problemu z oderwaniem się od powieści.
  Ale jest jedna bardzo ważna rzecz, której wciąż nie potrafię zrozumieć. A mianowicie, dlaczego ucieczka Jamesa i Sloane jest tak bardzo nagłaśniana? O ile dobrze pamiętam, co chwila musieli się borykać z problemem, że ktoś ich rozpozna itp. Ale dlaczego? Przecież nie oni jedyni uciekli z Progamu, takich osoób były zapewne setki, więc pytam jeszcze raz: Czemu oni? I uwaga, sensownym wyjaśnieniem nie jest, że autorka najzwyczajniej w świecie musiała jakoś ich ubarwić.
  Ale no tak, przecież innego sensownego wyjaśnienia nie ma.
Program sprawił, że stali się innymi ludźmi. Uleczył ich, a równocześnie zniszczył.
  Przechodzimy do mojej ulubionej części tej książki (...ta jasne), czyli postaci. 
 Kochacie trójkąciki? Nie? To świetnie, bo ja również. I wiecie co? W takim razie, ta książka nie jest dla Nas.
 Powiem tak: jak w pierwszej części tolerowałam ten wątek, tak w tej miałam ochotę rzucić książką o ścianę. Nadmieniam, że nie z wściekłości, ale raczej z ponurej bezsilności, że nie mogę potrząsnąć autorką. Co jej wpadło do głowy, żeby tak to ciągnąć?! 
  Znienawidziłam Sloane. Dosłownie. Co chwila pchała się w ramiona Jamesa, a jak jego nie było (jak był, to też) Realma. No kurde! Co to, Violetta w wersji papierowej? (Z góry przepraszam, jeśli czytają to jacyś fani Violetty i ich uraziłam).
  James był świetny, jak w pierwszej części. Tylko no błagam, zobaczył jak jego dziewczyna prawie całuje się z innym chłopakiem i potem ma wyrzuty sumienia, bo zrobił się zazdrosny? Czy to jakiś żart?
  Żartem jest postać Realma. W pierwszej części ledwie go tolerowałam (co ja gadam, już wtedy go nie znosiłam), ale w drugiej to prawdziwa masakra. Mam wrażenie, że pani Young chciała stworzyć go jako postać, którą każdy znienawidzi. Jeśli tak, to gratuluję, bo udało się. Mam nadzieję, że jest pani z siebie zadowolona, gdyż nie tylko zapałałam nienawiścią do Realma, ale również do tej książki.
  Ahhh... a pierwsza część tak mi się spodobała...
 Wszyscy kłamią.Tak się składa,że nam wychodzi to nieco lepiej niż innym. Tylko temu zawdzięczamy utrzymywanie się wciąż przy życiu.
FABUŁA 3/5
 Całkiem intrygująca (naprawdę), ale trójkącik zniszczył całą radość z czytania tej książki

POSTACIE 1/5
 Były tylko dwie postacie do których zapałałam ciepłymi uczuciami. A mianowicie James oraz Dallas, która można powiedzieć, że prowadziła rebelię. Niestety oni również mieli swoje wady. Jak na przykład, to że Dallas podrywała Jamesa (chwila, czyli jednak kwadracik?)

STYL AUTORA 3/5
  Nie był on skomplikowany, chociaż przyznaję, że miejscami autorka naprawdę pisała w bardzo nudny sposób i wtedy przewijałam strony.

OPRAWA GRAFICZNA 5/5
  Okładka równie śliczna co poprzedniej części. Tak! W końcu plus!

WYNIK 12/20
  Jednym słowem - nie polecam. A jeśli już, to wyłącznie po to by dowiedzieć się, jak się kończy cała historia. Ale nie obiecuję, że będzie to przyjemna lektura. Chyba cała moja recenzja wskazuje, że będzie inaczej. Jeśli mimo wszystko zdecydujecie się na przeczytanie, to powodzenia życzę!

Nutką na dzisiaj jest ostatnio ukochane przeze mnie Cyvil War by Guns N' Roses. Miłego słuchania!
Ps. Wiem, że nie na temat, ale nie mogłam się powstrzymać ;)

Do zobaczyska!
*Just Mary*




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka