poniedziałek, 21 września 2015

Recenzja #09 Ta książka złamie ci serce i sklei je na nowo...

TYTUŁ: Morze Spokoju
AUTOR: Katja Millay
WYDAWNICTWO: Jaguar
ILOŚĆ STRON: 456
CENA W EMPIK.COM: 32.99zł

  Cześć i czołem, ludziki!
 Dzisiaj troszkę o książce jakich mało na dzisiejszym rynku. A mianowicie o Morzu Spokoju, jednej z moich ulubionych książek.
Śmierć nie jest taka straszna, kiedy już ją przeżyjesz. 
 A ja przeżyłam. 
Już się jej nie boję
Boję się całej reszty.

  Pierwszym atutem jest narracja dwuosobowa. Czasami Nastya, czasami Josh.
Nastya. Wyglądająca jak dziwka, szesnastolatka. A, no i przy okazji niemowa. Ale nie zawsze taka była. Kiedyś słodka i urocza Pianistka z Brighton. Tamte czasy się skończyło, zostało tylko wspomnienie. A przekreśliło je jedno, cholerne wydarzenie.
  Natomiast Josh, to zupełnie inna historia, znana każdemu. Wszyscy wokół niego umierają. Siostra, rodzice, dziadkowie. Ludzie wolą się trzymać od niego z daleka. Od jego martwej strefy.
  Ta para razem może odbudować swoje życie. Ale czy to może być możliwe, jeśli każde z nich ma tajemnice, których nie zdradzi drugiemu?
Głośne dźwięki sprawiają, że nie słyszę tych cichych. A cichych dźwięków należy się bać.
  Autorka, naprawdę świetnie stworzyła postacie. Każda z nich ma swój charakter, żadna nie jest nijaka lub niepotrzebna. Każda ma jakiś cel.
  Uwielbiam Josha i Nastye, ale moje serce skradł Drew. Boże, ten to ma gadane. Uwielbiam go, a zwłaszcza fragment w którym toczy bitwę o istnienie Boga, wraz z Tierney Lowell. Albo kiedy próbował coś przedstawić za pomocą stolarskich metafor :D
  Natomiast nie przypadł mi do gustu brat Nastyi. Asher. Sama nie wiem dlaczego, jego zachowanie mnie po prostu denerwowało.
 Ubieram się w ten sposób nie dlatego, że mi się to podoba, ani po to, by ludzie się na mnie gapili. Chodzi o to, że i tak będą się gapić, tylko z nieodpowiednich powodów, a skoro tak, to chcę przynajmniej sama te powody wybrać.
  Okładka nie przypadła mi do gustu. Przez nią, tak książka wygląda jakby była zwykłym romansem, a nim nie jest. I za bardzo przypomina tą z "Hopeless". Myślę, że o wiele bardziej by pasowała np. taka z dłonią, a na niej błyszczący guzik. Dlaczego, tak uważam? Heh, dowiecie się jeśli przeczytacie B)
  Pani Millay, napisała genialną powieść. Doskonale wszystko wyważyła. Nie ma niczego przesadzonego. No i to świetne poczucie humoru... Czytając tą książkę można nie tylko się doskonale bawić, ale też pomyśleć, nad tym jak ulotne jest życie. To jest naprawdę niesamowite, że można te dwa wątki połączyć w tak idealny sposób. No cóż pani Millay, się to udało.
 Dobra, już nie wiem co więcej napisać, toteż pora na podsumowanie!

FABUŁA 5/5
  Naprawdę genialna, połączenie humoru, romansu i tematu życia.

POSTACIE 5/5
  Każda z postaci ma swój charakter i ważną rolę do odegrania.

OKŁADKA 3/5
  Nie podoba mi się, nie pasuje do książki

STYL AUTORKI 5/5
  PERFECT! Nic dodać, nic ująć :D

WYNIKI 18/20
  Ech, gdyby nie ta okładka... No nic, jeśli zaciekawiła was recenzja, bądź sam opis, to uwierzcie mi, nie przeliczycie się. Książka naprawdę świetna :)

Myślę, że do tej książki idealnie pasuje utwór Madonny Like a prayer

Do zobaczyska!
 *Just Mary*


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka